Nie trzeba głośno mówić w.2024
Powieść niniejsza jest, chronologicznie, dalszym ciągiem "Drogi donikąd".
To znaczy, przedłużeniem jej w czasie, ale tylko częściowo w tym samym terenie.
Niektóre osoby z tamtej powieści grają w tej główną rolę; o innych nieraz się
wspomina.
Akcja powieści toczy się na tle zdarzeń historycznych, ściślej:
pewnych fragmentów minionej wojny, i jest z nimi związana. Przedstawienie tych zdarzeń w powieści nie ma na celu narzucania czytelnikowi jakiejkolwiek tezy, bądź podejmowania polemiki politycznej. Jest wyłącznie próbą opisania tego co było.
Zastosowałem metodę wprowadzania postaci powieściowych w bezpośrednie
zetknięcie nie tylko z autentycznymi wypadkami, ale też z autentycznymi ludźmi działającymi w tamtym czasie. Odbiega to, rzecz zrozumiała, od formy klasycznej powieści. Nie wydaje mi się jednak, aby konwencja ograniczająca w tym względzie swobodę autorską była słuszna. Jestem zwolennikiem w twórczości literackiej swobody nieograniczonej. Dziś zwłaszcza, gdy próby obalenia krępujących twórczość kategorii prowadzą do licznych eksperymentów, nieraz daleko idących, jak np. tworzenie z powieści antypowieści itp. surowe przestrzeganie podziału na
tzw.: fiction i non-fiction wydaje mi się anachronizmem. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem przeciwnikiem utartych konwencji. Chcę tylko uprzedzić
czytelnika, że moja powieść tych konwencji nie przestrzega.